Obecnie coraz bardziej popularne są domy parterowe. Na ich korzyść przemawiają między innymi łatwa dostępność wszystkich pomieszczeń, brak schodów i prosta konstrukcja. I właśnie o takim domu zamarzyli inwestorzy, którzy poprosili Ewelinę Mikulską-Ignaczak z pracowni Mikulska Studio o pomoc w projekcie wnętrz. Co wyszło z tej współpracy? Dlaczego według projektantki był to jeden z jej najciekawszych projektów? Zapraszamy do lektury!
Dla kogo zaprojektowałaś to wnętrze?
Wnętrze zostało zaprojektowane dla małżeństwa w średnim wieku z nastoletnią córką. Dom znajduje się pod Łodzią i ma powierzchnię 195 m2 oraz garaż o powierzchni 51 m2.
Czy wnętrza domu charakteryzują się czymś wyjątkowym?
Budynek jest wyraźnie podzielony na 3 strefy. W strefie dziennej znajdziemy: wiatrołap, pokój dzienny, kuchnię, jadalnię, pokój do pracy, wc oraz korytarz. Do strefy prywatnej możemy zaliczyć: łazienkę rodziców, sypialnię córki, łazienkę córki, pralnię oraz korytarz. Ostatnia część to garaż ze strefą gospodarczą.
Projektowałaś konkretne wnętrza czy byłaś odpowiedzialna za projekt całego domu?
Projekt był podzielony na dwie części. Wszystkie pomieszczenia projektowałam kompleksowo. Jednak w przypadku niektórych pomieszczeń inwestorzy nie zdecydowali się na wizualizacje. Mimo to, w moim odczuciu finalny efekt pomieszczeń bez wizualizacji komputerowych nie różni się od pomieszczeń zwizualizowanych.
Często tworząc projekty w całości przygotowywane bez wizualizacji okazuje się, że są one chętnie publikowane w magazynach wnętrzarskich. A to oznacza, że podobają się nie tylko klientom, ale też innym.Zawsze powtarzam klientom, że wizualizacja jest tylko częścią projektu. Ma być pomocna przy całym procesie. Jeśli klient ma zaufanie do mojej pracy, to omawiam z nim bardzo szczegółowo każdy detal wnętrza. Nie potrzebujemy wtedy wizualizowania ich w trójwymiarze.
Dodam tylko, że ten projekt to jeden z dwóch moich najbardziej wyjątkowych projektów podczas ponad 10-letniej drogi projektowej. A to wszystko za sprawą relacji z klientami i dowolności projektowej przy dobieraniu dodatków.
Tworzenie projektu odbywało się w standardowej formie czy było przeprowadzane bardziej w formie zdalnej?
Zdecydowanie tradycyjnie. Z klientami spotkałam się już na samym początku projektu architektonicznego domu, czyli po wykonaniu pierwszych koncepcji przez architekta. Klienci poprosili o spotkanie, ponieważ potrzebowali korekty rzutu funkcjonalnego domu. Po wielu bezpośrednich i pośrednich konsultacjach z architektem, powoli rozpoczął się proces projektowania wnętrza. Bardzo rzadko zdarza się, że klienci są na tyle świadomi, żeby bez podpowiedzi odezwać się do architekta wnętrz na tak wczesnym etapie.
Czy to mogło mieć wpływ na dobrą relację podczas całej współpracy?
Wydaje mi się, że tak. Klienci po początkowej fazie projektowej, kiedy zobaczyli próbkę mojej pracy, nabrali zaufania i do samego końca praktycznie zostawili wolną rękę. Oczywiście zależało im na najmniejszych szczegółach, ale często podczas wyboru wersji, kierowali się moim wyborem mówiąc, że mają do mnie zaufanie.
Mam wrażenie, że nadawaliśmy na podobnych falach. Zarówno zawodowo jak i prywatnie. Podczas wielogodzinnych spotkań wiele razy rozmawialiśmy również na tematy prywatne.
Czyli trafiłaś na klientów, którzy mają zaufanie, a jednocześnie wiedzą czego chcą?
Już podczas pierwszej rozmowy pokazali zdjęcia innego mojego projektu jako wzorcowe z kilkoma kosmetycznymi zmianami. Wnętrze, którego oczekiwali, określili jako: „jasne, nowoczesne i przytulne”. Pamiętam, jak podczas spotkania praktycznie wykluczyli czarny kolor.
Prawie wszystkie potrzeby i wyposażenie były jasno sprecyzowane i częściowo zawarte w jednym z pierwszych rzutów funkcjonalnych, przygotowanych przez architekta domu. Z mniej typowych wyborów wymienić mogę: łóżko dla córki o nietypowej szerokości, odrębną łazienkę dla niej i stosunkowo małą ilość mebli do przechowywania. A prawie zawsze panuje zasada „im więcej, tym lepiej”.
Czy zaprojektowane wnętrze domu można przypisać do konkretnego stylu?
Nie przepadam za określaniem stylu projektowanych przeze mnie wnętrz. Zdecydowanie wolę projektować, a nie nazywać. Ale gdybym miała je określić, to nazwałabym stylem nowoczesnym. Jest to ciepłe wnętrze, o nieco bardziej kobiecym charakterze. Kobiecy charakter wnętrza przejawia się przede wszystkim w kolorystyce (biel, pastele), optycznej temperaturze wnętrza (dużo ciepłego odcienia drewna), dodatkach (np. kobiece grafiki) oraz kształtach (dużo obłości).
W zaprojektowanych przez Ciebie wnętrzach królują tapety. To Twój pomysł czy życzenie inwestorów?
Można powiedzieć, że każda z tapet ma swoją historię. W salonie uznałam, że najlepiej będzie wyglądała tapeta z dużą grafiką, ponieważ najlepiej będzie się ją oglądało zza stołu i z sofy. Odrzuciłam obrazy czy grafiki, ponieważ szukałam czegoś wyjątkowego. W korytarzu tapetę potraktowałam jako tło dla grafiki. W pracowni była potrzeba optycznego powiększenia wąskiego pokoju, stąd pomysł na tapetę z perspektywą. W tym przypadku tapeta była wybierana dość długo, ponieważ poszukiwaliśmy produktu, który musiał spełniać konkretne, techniczne wymagania.
Natomiast tapeta w sypialni musiała mieć „to coś”! Chciałam, żeby była taką „wisienką na torcie”, ponieważ układ pomieszczenia i dobór mebli wymagał takiego rozwiązania. Na szczęście od razu klientce i mi spodobała się ta konkretna tapeta. Identyczna sytuacja miała miejsce w przypadku pokoju córki. Tutaj również tapeta jest swego rodzaju dopełnieniem wnętrza.
Ciekawym rozwiązaniem jest też oświetlenie w jednym z pokoi. To również Twoje autorskie rozwiązanie?
Tak. Podobnie, jak w przypadku ściany w jadalni chciałam, żeby ściana w pokoju dziennym robiła duże wrażenie. Postanowiłam stworzyć pewnego rodzaju instalację, która będzie wyjątkową ozdobą tego wnętrza. Mówiąc szczerze, nie byłam pewna w 100% tego pomysłu i nieco obawiałam się efektu, ale nie żałuję tej decyzji.
Aranżacja pokoju dziecięcego to zawsze duże wyzwanie. Taki projekt zawsze musi wybiegać w przyszłość. Czy w tym przypadku było podobnie?
Początkowo ja i klientka miałyśmy inne wizje aranżacji tego wnętrza. Klientka chciała użyć bardziej nowoczesnych mebli, przypominających meble w pozostałem części domu. Ja miałam pomysł na meble przytulne, mniej nowoczesne. Wybrane przez siebie meble chciałam dopełnić nowoczesnymi dodatkami, aby finalny efekt był bardziej zrównoważony.
Po kilku próbach namowy klientka szczęśliwie zaufała mi i dała się przekonać do mojej koncepcji. Oczami wyobraźni nie widziałam bardziej nowoczesnego wnętrza dla tego pomieszczenia. Finalnie w pokoju zdecydowaliśmy się na kolekcję, która mnie urzekła, czyli Elle firmy Timoore.
Czy w innych pomieszczeniach również znajdziemy meble z konkretnych kolekcji?
Prawie wszystkie meble zostały wykonane na wymiar, ponieważ chciałam, aby wszystko było idealnie dopasowane pod względem materiałów. Stół w kuchni i jadalni zostały zaprojektowane przeze mnie na zamówienie, ponieważ mieliśmy problem ze znalezieniem produktu o konkretnych parametrach.
Podobna sytuacja miała miejsce przy projektowaniu ściany z siedziskiem i wieszakami w wiatrołapie. W tym przypadku chciałam, aby ten element był unikatowy i jedyny w swoim rodzaju.
Napotkałaś w projekcie jakieś trudności? Co było dla Ciebie największą przeszkodą?
Były pewne trudności, ale raczej mówimy o szczegółach. Każda ze stron bardzo się starała. Mieliśmy wszystko doskonale przemyślane i przygotowane. Tak jak wcześniej wspominałam, długo wybierana była tapeta do biura. Ogólnie to pomieszczenie było kłopotliwe ze względu na swoje proporcje, czyli „tramwaj” o szerokości zaledwie 240cm.
Ciekawostką jest, że długo szukaliśmy idealnej firanki do pokoju dziennego: jej odcienia, gramatury i prześwitu. Ogólnie proces projektowy trwał bardzo długo. Przyjęliśmy zasadę, że się nie spieszymy, ponieważ najważniejszy jest efekt. Na szczęście zamierzony efekt udało się osiągnąć w 100%.
Zobacz również: Apartament Politeia z fantastycznym widokiem | Przytulny dom na obrzeżach dużego miasta