Statystyczne czeskie mieszkanie ma 86,7 metra kwadratowego. Tyle mówią dane ze spisu powszechnego z 2021 roku. Zazwyczaj mieści 2,9 pokoju plus kuchnię. Reszta to korytarze, łazienki, toalety – przestrzenie, przez które się przechodzi. Ale co by było, gdyby potraktować każdy centymetr mieszkania jak równoprawną przestrzeń do życia? Architekci z pracowni No Architects postanowili to sprawdzić.
Kiedy średnia statystyczna przestaje mieć znaczenie
Jakub Filip Novák, Daniela Baráčková i Veronika Amiridis Menichová stanęli przed zadaniem przekształcenia 82-metrowego mieszkania w stuletniej praskiej kamienicy. Metraż poniżej średniej krajowej, układ typowy dla tysięcy podobnych lokali w Czechach – trzy trakty, cztery ściany nośne, środkowy pokój bez okien. Katastrofa, jak mówią sami architekci. A jednak…
Właściciele – młoda rodzina z dziećmi – potrzebowali znacznie więcej, niż oferowała im stuletnia kamienica. Zamiast szukać większego lokum, postanowili wycisnąć maksimum z tego, co mają.
Przestrzeń, która rośnie w oczach
W listę pomieszczeń trudno uwierzyć. Przedpokój z naturalnym światłem (tak, w kamienicy!), długi centralny korytarz z miejscem do siedzenia, dwa pokoje dziecięce z wygodnymi łóżkami dla trojga dzieci, dwie łazienki, osobna toaleta z miejscem do przechowywania, kuchnia z jadalnią dla ośmiu osób, salon z biblioteką godną intelektualisty, strefa pracy, sypialnia rodziców i… domowa sauna. Do tego garderoba będąca jednocześnie pralnią i schowkiem.
Jak to możliwe? Architekci zaczęli od pozornego marnotrawstwa – „wstawili” w środek układu zupełnie nowy, długi korytarz komunikacyjny. Dłuższy niż potrzeba, zaokrąglony na końcach, z miejscami do siedzenia i schowkami. To on stał się sercem mieszkania, wokół którego organizuje się całe życie rodziny.
Światło tam, gdzie go nie było
Największym problemem mieszkań w kamienicach jest układ trzytraktowy – cztery ściany nośne tworzące trzy przestrzenie, z których tylko dwie mają okna. Środkowa część to zwykle ciemna studnia bez dostępu do światła i świeżego powietrza. No Architects znaleźli na to sposób.
Przedpokój, który oddziela mieszkanie od klatki schodowej, otrzymał naturalne światło – zarówno bezpośrednio przez przeszklenie w kuchni, jak i przez szklaną ścianę. Pokoje dzieci wychodzą na podwórze, sypialnia rodziców i gabinet – na ulicę. W kuchni dominuje okrągły stół i… okno do przedpokoju. To ostatnie kryje niespodziankę – po zasłonięciu drzwi przesuwnych i zakryciu okna czarnym papierem z małą dziurką pośrodku, działa jak camera obscura.
Detale robiące różnicę
Część dzienna uniesiona została na podium przy oknie i umieszczona pomiędzy parą biblioteczek. Główna łazienka z sauną zapewnia hotelowy komfort – rodzina przestała narzekać na zimowe wieczory.
Całość utrzymana jest w jasnych odcieniach bieli i beżu z dębową podłogą. Uwagę zwraca niska drewniana boazeria – monumentalny cokół wpuszczony w ściany, płynnie przechodzący w meble i z powrotem. To właśnie te detale sprawiają, że mieszkanie, mimo nasycenia funkcjami, zachowuje elegancję.
Lekcja maksymalizmu w dobrym guście
Praski projekt od No Architects dowodzi, że metraż to nie wszystko. Ważniejsze jest przemyślenie każdego centymetra i odwaga w kwestionowaniu utartych schematów. Bo kto powiedział, że mieszkanie w stuletniej kamienicy nie może zaskakiwać?
To nie jest po prostu funkcjonalne mieszkanie. To przestrzeń, która pokazuje, że architektura wnętrz może być czymś więcej niż dekoracją. Może być sposobem na życie, gdzie każdy fragment domu ma swoją wartość i znaczenie. I gdzie sauna w sypialni przestaje być mrzonką, a staje się codziennością.
Zobacz również:
- Architektka pokazała swoje mieszkanie w gdyńskiej kamienicy. Wow!
- Trzy siostry oddały warszawskie mieszkanie po babci w ręce architektki. Efekt? Fenomenalny!