Dekoracje ścienne to temat rzeka. Ozdobą w naszym domu może być cokolwiek, jeśli tylko ma charakter i duszę. Również przesłanie danego przedmiotu ma ogromne znaczenie. To dekoracje zarówno te, które możemy postawić, jak i te ścienne sprawiają, że czujemy się jak u siebie. Arent plates – marka stworzona przez Joannę to seria ręcznie malowanych talerzy ściennych. Każdy z nich niesie ze sobą historię związaną z aktualną sytuacją polityczną, społeczną czy kulturalną. To piękno podane na talerzu. Dziś mieliśmy okazję dowiedzieć się więcej na temat Arent plates od samej właścicielki tej marki.
PLNDesign: Zacznijmy tę historię od samego początku. Kiedy i gdzie powstała Twoja marka?
Joanna: Marka Arent Plates to jednoosobowa pracownia z Poznania. Trudno jednoznacznie określić dokładną datę jej powstania, ale zerkając na aktywność internetową, to jest to rok 2019. Od bardzo dawna zajmuję się rysowaniem, grafiką i projektowaniem, więc zaczęłam tworzyć swoje prace na nowym nośniku – talerzach z drugiej ręki.
Skąd pomysł na talerze na ścianę?
Jestem wielką fanką targów staroci, a na nich talerzy jest bardzo, bardzo dużo. Talerzy zdekompletowanych, samotnych, porzuconych, porysowanych: takich, których nikt już nie chce kupować i kłaść na stole. I te samotne talerze, często porcelanowe z fabryk z całego świata, ze wspaniałą tradycją są wyrzucane, a później trafiają do mojej pracowni. Arent Plates chroni je przed zapomnieniem i daje drugie życie.
Czyli wykorzystujesz do swojej pracy talerze używane. Jak je zdobywasz?
To prawda, używam talerzy z drugiej ręki. Kupuję je na pchlich targach, wystawach i w lumpeksach. Czasem talerze dostaję bezpośrednio od ludzi, którzy chcą się ich pozbyć albo proszą, abym na nich coś namalowała. Jestem wielką fanką recyklingu i ducha zero waste. W świecie nadprodukcji i nadmiaru wszystkiego uważam, że warto korzystać z tego, co już zostało wyprodukowane.
Tworząc w duchu zero waste mam na uwadze dobro planety. Praca na używanych wcześniej talerzach jest spotkaniem z jakąś historią. Przedmioty używane mają swoją historię, doświadczenia widoczne na ich powierzchniach. To obcowanie z tajemnicą. A czasem współdziałanie. Namalowane przeze mnie linie współistnieją lub tworzą coś nowego z tym, co zastane na talerzu. Czasami tworzę projekt w relacji np. z rysami na talerzu.
Czy to oznacza, że wszystkie swoje produkty tworzysz samodzielnie?
Tworzę je sama od początku do końca. Projektuję, następnie maluję talerz i wypalam. Zajmuję się też osobiście promocją marki i sprzedażą. Realizuję osobiście zamówienia i mam kontakt z moimi odbiorcami i nabywcami.
To naprawdę ogrom pracy! A co do samego designu talerzy… Jak wybierasz motywy, które zaprezentujesz?
Ciężko jednoznacznie zdefiniować motywy, a także wytłumaczyć ich wybór. Moje stałe kolekcje to: Paskoziemcy, French Girls, Kuzyni, Fisze, Ci…, Organy ludzkie i Polki- inspirowane znanymi, ukochanymi Polkami, takimi jak: Ewa Demarczyk, Kora Jackowska i Kalina Jędrusik. Planuję wciąż powiększać tę kolekcje.
A czy Twoje kolekcje mają jakąś cechę wspólną?
Myślę, że wspólną cechą jest minimalizm form, ograniczenie kolorów i kształtów. Takie są też moje prace i inne projekty.
Czy brałaś udział w projekcie, z którego jesteś wyjątkowo dumna?
Projektem, który cieszy się dużą popularnością i zainteresowaniem, są Ci… wchodzące w skład kolekcji Organy Ludzkie. Jest mi on bardzo bliski, jak i wielu innym kobietom. Na talerzach przedstawiam kobiecy organ ludzki. Powstało już ponad 100 prac i każda z nich jest inna – okwiecona, geometryczna, minimalistyczna, folkowa, rokokokowa. Jest to projekt bardzo „ pokochany” przez kobiety. Premiera tej kolekcji zbiegła się w czasie ze Strajkami Kobiet w Polsce. Kolekcja Ci… dla niektórych stała się ich symbolem.
Docierają do mnie głosy, że Ci… jest w domach kobiet, którym „przypomina o ich kobiecości” (oryginalna wypowiedź nabywczyni). Domyślam się, że ta kobiecość mogła zostać w jakiś sposób zaburzona, utracona w sposób symboliczny w wyniku traumatycznych przeżyć, doświadczeń czy chorób. Talerze z kolekcji Ci… cieszą się dużym zainteresowaniem również mężczyzn, którzy prezentują je swoim ukochanym.
To naprawdę niezwykła historia. Czy to oznacza, że inspiracją jest dla Ciebie życie codzienne?
Inspiracją jest dla mnie świat, to, co mnie otacza, moi odbiorcy, pory roku, natura i aktualne wydarzenia. Tworzę w moim stylu, po mojemu.
Zdradzisz nam swoje najbliższe plany?
W najbliższym czasie talerze Arent Plates pojawią się na rynku niemieckim. Kuratorką i opiekunką jest Ewa Tomko i z okazji tej współpracy powstały 2 nowe kolekcje, które mam nadzieję, spotkają się z cudownym odbiorem.
Marka Arent plates
Arent plates nie są talerzami do jedzenia, czy serwowania. Są talerzami na ścianę. Arent plates to autorski projekt w duchu zero waste, w którym Joanna wykorzystuje używane talerze, które maluje ręcznie. Projekty bardzo często są komentarzem do bieżących wydarzeń politycznych, społecznych i kulturalnych. Posługuje się prostymi, czasem wręcz prymitywnymi motywami, ogranicza kolory. Talerz jest dla założycielki marki obrazem, plakatem, dekorem.
Zobacz również: Plantastick – biodegradowalne podpórki dla roślin | TILLO – kolekcja podłogowych kwietników
