W czasach, w których ludzkie ręce zastępowane są przez maszyny, rękodzieło doceniane jest coraz bardziej. Dusza, którą artyści zamykają w przedmiocie, tworząc go własnoręcznie, jest niepowtarzalna i niezastąpiona przez produkcję masową, chociażby w najwyższej jakości. Duszę tę chcemy zabrać do domu, by nadać mu charakteru i wyostrzyć rysy, które są tak zamazane przez monotonne elementy otoczenia, które widzimy wszędzie. Halina Bernacka – twórczyni marki Oh!cott dodaje koloru i energii wnętrzom, tworząc niezwykłe dodatki i dekoracje. Poznaj jej historię.
Zajmujesz się dość nietypową i niecodzienną dziedziną sztuki. Jak rozpoczęła się Twoja historia z tkaniem?
Tkaniem zaczęłam się zajmować w czasie pandemii. W pewnym momencie naszła mnie ochota na kolorowy dywanik. Nigdzie nie mogłam znaleźć takiego, który by mi odpowiadał, więc postanowiłam zrobić go sobie sama. Na początku zupełnie intuicyjnie, na własnoręcznie zbitej ramce. Oczywiście dywanik wyszedł koszmarnie krzywo, ale spowodował, że zakochałam się w tkaniu i zaczęłam się doskonalić. Kolejne dywaniki rozdawałam rodzinie i znajomym do momentu aż zaczęły pojawiać się zapytania w stylu „czy mogę zamówić u Ciebie podobny”.
Kiedy postanowiłam wyjść ze swoimi pracami „do ludzi”, stworzyłam markę oh!cott, która ma na celu odczarować rękodzieło, żeby nie kojarzyło się wyłącznie z cepelią i kołem gospodyń wiejskich. Spodobało mi się, kiedy przeczytałam na swój temat, że tworzę nowoczesne rękodzieło – chcę, żeby oh!cott właśnie taki był. Chciałabym, aby moje dywaniki i poduszki dodawały energii i koloru wnętrzom.
Oh!cott to kolorowe, energetyczne ozdoby do domu. Jakie dokładnie elementy wyposażenia wnętrza znajdziemy w Twojej ofercie?
Przede wszystkim dywaniki, pokrowce na poduszki i makatki. Robiłam również tkane podkładki pod kubki czy pokrowiec na tablet.
Twoje produkty emanują energią i ciekawią połączeniami kolorystycznymi. Jakich kolorów/połączeń kolorystycznych używasz najchętniej? Czy któreś należą do Twoich ulubionych?
Lubię wszystkie kolory, które są żywe i energetyczne. Zanim zacznę tkać, ustawiam sobie włóczki obok siebie i po prostu patrzę, które fajnie ze sobą pasują. Często w głowie mam jeden dominujący kolor, do którego dobieram pozostałe. Czasem wychodzą nieoczywiste zestawienia jak czerwony i zielony. Moją ulubioną parą kolorów jest jednak różowy i pomarańczowy – tak jak w roślince o nazwie trzmielina.
Nie tylko kolory, ale także wzory i kompozycje, które umieszczasz na swoich produktach, są dość nietypowe. Skąd czerpiesz inspiracje?
Ciężko jednoznacznie powiedzieć. Jako dziecko interesowałam się malarstwem. Pamiętacie serię „Wielcy Malarze”? Do dzisiaj mam wszystkie zeszyty. Miałam też sporo książek o malarzach i nurtach, więc mogę powiedzieć, że gdzieś te kolory, obrazy, kształty siedziały w mojej głowie, tylko potrzebowały czasu, żeby wyjść na światło dzienne.
Malarstwo? To ciekawe! Czy jakiś nurt lub artysta zainteresował Cię szczególnie?
Jako nurt w malarstwie zawsze podobał mi się ekspresjonizm, abstrakcjonizm i kubizm – więc takie kolorowe obrazy zawsze były mi bliskie.
Ze współczesnych twórców bardzo inspirująca jest dla mnie Ashley Mary, Nina Dzyvulska, Helen Dardik, Myriam Van Neste.
Bliska jest mi też stylistyka z filmów Pedro Almodovara – uwielbiam wnętrza z jego filmów i tak po cichu i trochę nieśmiało chciałabym, żeby moje dodatki budziły właśnie takie skojarzenia.
Dodatki mają niezwykłą moc-mogą nadać wnętrzu zupełnie odmiennego charakteru, zaakcentować je, sprawić, że będzie jedyne w swoim rodzaju. Na Twoim Facebooku zaobserwowaliśmy, że Klientki wysyłają Ci zdjęcia kompozycji w swoich mieszkaniach z udziałem Twoich produktów. Jaką rolę we wnętrzach grają dodatki Oh!cott?
Często są akcentem, czymś, co przykuwa uwagę. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że dodatki mogą odmienić wnętrze. Wystarczy rzucić na podłogę kolorowy dywanik i już wnętrze nabiera innego charakteru. Czasem potrzebujemy odmiany, ale nie zawsze stać nas, nawet pod kątem odwagi, na remont i wtedy jeden taki jeden energetyczny dodatek potrafi wszystko zmienić.
Podoba mi się też, kiedy dostaję wiadomość od klientów, że coś, co z założenia miało być dywanikiem, ląduje np. na stoliku jako obrus albo na ścianie jako kilim. Tak że widać, że moje produkty pobudzają wyobraźnię. O to mi chodziło! Dlatego w swoim logo mam hasło: „let’s make some color”, które ma zachęcać do zrobienia kolorowego zamieszania.
Twoje przedmioty wymagają czasu, cierpliwości, “sprawnej ręki” oraz oczywiście ogromnych pokładów kreatywności. Nie masz czasem dość tkania i ochoty na rozpoczęcie czegoś nowego? Chodzi mi o zmianę techniki na, np. mniej czasochłonną?
Tkaniem zajmuję się stosunkowo krótko (bo właściwie od zeszłego roku), więc jeszcze nie zdążyło mi się znudzić. Poza tkaniem wykorzystuję jeszcze technikę punch needle (haft pętelkowy), więc w momencie, kiedy czuję mały przesyt tkaniem, przeskakuję na drugą technikę i dzięki temu cały czas czuję zapał. Owszem, planuję dołożyć sobie kolejną technikę – tzw. tufting, ale wymaga ona ode mnie jeszcze podszkolenia. Dzięki tej technice będę mogła robić „puchate” dywaniki. Myślę, że już we wrześniu będę mogła pochwalić się pierwszymi efektami.
A co daje Ci największą satysfakcję w pracy?
Niewątpliwie jest to reakcja klientów. Bardzo miło usłyszeć, że dywanik, który otrzymali, jest taki, jak sobie wymarzyli albo nawet lepszy.
Też jest to super uczucie, kiedy dywanik zaczyna „rosnąć” – pojawiają się pierwsze wzory, kształty. Mijają kolejne godziny (nawet nie wiem, kiedy) a tu przede mną coś, co miałam wcześniej w głowie.
Dla mnie tkanie jest też rodzajem wyciszenia, medytacji. Jest to czas, który spędzam tylko ze sobą i bardzo mi się to podoba.
Powiedz nam na koniec, gdzie możemy Cię znaleźć?
Działam głównie na Instagramie i Facebooku, ale moje produkty możecie znaleźć na takich platformach jak Targi Rzeczy Ładnych czy Pakamera.
Zobacz również:
