Kiedy młode małżeństwo z Siemianowic Śląskich przyszło do Karoliny Gorwy z InSign Aranżacje, ich lista życzeń brzmiała jak niemożliwa do spełnienia układanka. 53 metry kwadratowe miały pomieścić: mieszkanie, dwie pracownie domowe i… minisalon pielęgnacji dla owczarków szetlandzkich. Aha, i zero kolorów, bo rozpraszają.
Minimalizm z twistem
Właściciele byli bezkompromisowi – żadnych kolorowych akcentów, zero dekoracji na wierzchu, wszystko schowane. Dlaczego? Bo kolory ich przytłaczają, a skupienie przy pracy jest dla nich kluczowe. No i te psy. Kto ma owczarka szetlandzkiego, ten wie – radosna twórczość tych stworzeń potrafi zamienić każde wnętrze w plac zabaw.
Karolina Gorwa stanęła przed wyzwaniem: jak pogodzić sterylny minimalizm z psią rzeczywistością? Odpowiedź okazała się zaskakująco prosta. Cała kolorystyka mieszkania – kaszmirowe beże, delikatne szarości, ciepłe drewno – niemal idealnie oddaje umaszczenie szetlandów. Przypadek? Może. Ale jaki trafny!
Łazienka, która skrywa tajemnicę
Największa niespodzianka czeka w łazience. To właśnie tutaj powstał minisalon groomerski dla czworonożnych domowników. Pełna zabudowa stolarska pozwala schować wszystkie akcesoria do pielęgnacji, a przemyślany układ sprawia, że sprzątanie po psich zabiegach beauty to pestka.
Pralkę przeniesiono z łazienki (trafiła do garderoby), żeby zrobić więcej miejsca. Nastrojowe oświetlenie podkreśla wnęki i płaskie powierzchnie – bo nawet psi salon może wyglądać elegancko.
Światło jako główny bohater
Tu dochodzimy do sedna całego projektu. Właściciele zakochani są w położeniu mieszkania (wschód-południe) i grze świateł, jaką daje wędrujące słońce. Karolina wykorzystała to do granic możliwości.
Zasłony i firany ciągną się po wszystkich zewnętrznych ścianach. Nie tylko delikatnie wytłumiają (właściciele psów zrozumieją), ale podświetlone słońcem rzucają na ściany wzory jak naturalne tapety. Duże lustra nie tylko powiększają przestrzeń – wieczorami odbijają światła miasta, sprawiając, że mieszkanie żyje własnym rytmem.

Funkcjonalność na maksa
Największą operacją było wyburzenie ścianek naprzeciwko wejścia. W to miejsce powstała zabudowa szaf na całą wysokość pomieszczenia. Brzmi banalnie? Ale w mieszkaniu, gdzie wejście jest na środku korytarza, to rozwiązanie okazało się genialnym patentem na porządek.
Kuchnia została odrobinę uszczuplona na rzecz łazienki, salon połączony z jadalnią zyskał przestrzeń dzięki likwidacji jednego pomieszczenia. Książki, segregatory, dekoracje – wszystko zniknęło w zabudowach. Zostało tylko to, co najważniejsze: przestrzeń, światło i spokój.
Efekt? Mieszkanie-kameleon
„Z każdą kolejną porą roku mieszkanie zdaje się wyglądać inaczej” – mówią właściciele. I faktycznie – 53 metry kwadratowe w Siemianowicach to przestrzeń, która zmienia nastrój wraz z wędrówką słońca.
Rano jasne i energetyczne, popołudniami miękkie i spokojne, wieczorami tajemnicze dzięki odbiciom świateł miasta w lustrach. A psy? Mają swoje królestwo w łazience i mnóstwo miejsca do zabawy w salonie. Bo minimalizm minimalizmem, ale szczęście czworonogów, to rzecz święta!
Karolina Gorwa udowodniła, że nawet najbardziej zwariowane wymagania da się pogodzić. Wystarczy słuchać klientów, obserwować światło i pamiętać, że czasem najlepsze rozwiązania są tuż przed nosem. Jak kolor sierści ukochanych psów.
Zobacz również:
- Gdyńskie mieszkanie jak portowy kontener? Właściciele ryzykowali, ale się opłaciło
- Wynajęła je pierwszego dnia! 48m2 na Pradze, które pokochasz?