Jak odmienić typowe mieszkanie od dewelopera? Ta historia zaczyna się dość radykalnie – od wyburzenia większości ścian działowych. To właśnie tak Małgorzata Wojtyczka podeszła do projektu 51-metrowego lokum na Krakowskim Podgórzu. A efekt? Mieszanka stylów z charakterem, uchwycona w obiektywie studia Mood Authors.
Mieszkanie zupełnie od nowa
Deweloperski układ po prostu nie działał. „Zaproponowane ściany kompletnie nie odpowiadały potrzebom właścicieli” – opowiada architektka. „Zlikwidowałam toaletę, pomieszczenie gospodarcze i jeden mniejszy pokój. Dzięki temu powstał duży salon z otwartą kuchnią, który zmieścił dwie zabudowy – kuchenną i gospodarczą”.
Przesunięcie ściany w sypialni pozwoliło wygospodarować wnękę na szafę, a powiększenie łazienki umożliwiło wstawienie wanny. Proces dochodzenia do finalnego układu nie był prosty – inwestorzy wybierali spośród trzech wersji funkcjonalnych, a wybrany wariant przechodził jeszcze liczne modyfikacje.
Pierwsza wersja wizualizacji? Zbyt odważna. „Zawierała sporo koloru i niecodzienne połączenia” – wspomina Małgorzata. „Ta opcja nie przypadła do gustu, więc przygotowałam kolejne propozycje”. Te już trafiły w punkt, choć przez miesiąc trwało jeszcze dopracowywanie detali.
Zabudowy, które kradną show
Czego właściwie szukali właściciele? Przytulnego charakteru, mnóstwa schowków i ukrytych sprzętów. „Pralka, suszarka – wszystko miało być niewidoczne” – wyjaśnia architektka. Stąd główny motyw wnętrza – nietypowe zabudowy.

Od wejścia uwagę przykuwa obła konstrukcja wykonana z kawałków luster. Płynie przez korytarz do salonu, skrywając szafę i schowki. Potem zmienia się w regał z ukrytym biurkiem – blat można rozłożyć, gdy potrzebna jest praca zdalna. Drugą zabudowę zamieszkała pralka z suszarką, a dalej lodówka i sprzęt kuchenny.
„Te zabudowy to serce projektu” – podkreśla Małgorzata. „Grają pierwsze skrzypce, a cała reszta – meble, oświetlenie, dodatki – to tylko dopełnienie” – dodaje.
Stal ogrzana drewnem
W założeniach projektu znalazły się surowe materiały – stal i szkło – zestawione z ciepłym drewnem i fornirem. Tynk gliniany pokrył wszystkie ściany i sufity, na podłodze położono drewniane deski.
Kuchenne fronty wykończono stalą – to daje niepowtarzalny charakter. Ale stal złagodzono – tynkiem na ścianie i blatem ze spieku. W tle wyspy wykończonej fornirem surowa kuchnia nabiera efektu przytulności.
„Materiały są do siebie przeciwstawne i dzięki temu się równoważą” – mówi projektantka. „Mieszkanie mimo surowych materiałów nie jest zimne. Lustra przy wejściu zapraszają, robią pierwsze wrażenie i oczywiście optycznie powiększają korytarz”.
Słup, który przestał przeszkadzać
Każdy projekt ma swoje wyzwania. Tu była to kuchnia ze słupem konstrukcyjnym w niefortunnym miejscu. „Inwestorom zależało, by w kuchni był i stół, i wyspa” – wspomina Małgorzata. „Połączyłam więc dwa meble w jeden, zbudowany wokół tego kłopotliwego słupa”.
Z jednej strony wyspy umieściła szafki, z drugiej półki. Blat stołu można wysunąć, tworząc miejsce dla dodatkowych osób. „Ostatecznie słup razem z blatem stołu i poziomą czarną lampą tworzą ciekawą kompozycję” – dodaje z satysfakcją.
Drugie wyzwanie? Skosy. Większy w sypialni, gdzie architektka wkomponowała łóżko na wymiar. Mniejszy przykryła płytą gipsowo-kartonową z tynkiem i powiesiła telewizor.
Designerskie perełki w głównej roli
W mieszkaniu, które miało „mieć charakter i nie być nudne”, nie mogło zabraknąć klasyków designu. Do wnętrza trafił stolik kawowy Michela Dumasa dla Roche Bobois z lat 70., komplet krzeseł DSC 106 Giancarla Pirettiego dla Castelli z lat 60., krzesła barowe Tokyo Rodneya Kinsmana z londyńskiego klubu Groucho i fotel Wassily Chair Marcela Breuera.
Właściciel, okazuje się, ma „złote ręce” – jego toaletka i szafka nocna również znalazły miejsce w projekcie.
„To wnętrze to mieszanka stylów” – zauważa Małgorzata Wojtyczka. „Modernizm w formach i materiałach, japandi w naturalności i prostocie, plus inspiracje latami 70. w ruchomych meblach”.
A co dał jej ten projekt? „Otwartość inwestorów na nieszablonowe pomysły pozwoliła wypracować unikatowe rozwiązania. To rozwinęło mnie jako projektanta i wzbogaciło mój język projektowy” – przyznaje. „Takie współprace nie zdarzają się codziennie, co mobilizuje do przesuwania granic i wznoszenia się na wyżyny możliwości” – podkreśla właścicielka studia Wojtyczka Pracownia Projektowa.
Zobacz również:
- 78-metrowe mieszkanie w Krakowie dla małżeństwa z dzieckiem
- Metamorfoza na Ursynowie – 55-metrowe mieszkanie dla pary 30-latków