Jak zaprojektować szkołę, żeby dzieci same chciały się uczyć? Architekci z pracowni ra15 pokazali, że to możliwe. Czesko-angielska szkoła podstawowa Montessori Duhovka w Pradze zyskała nowe skrzydło, które kompletnie zmienia podejście do edukacji. Radek Úlehla uchwycił w obiektywie przestrzeń, gdzie nauka staje się przygodą.
Szkoła w Pradze, której zazdrości Europa
„Pomóż mi zrobić to samemu” – ta maksyma Marii Montessori przyświecała architektom podczas pracy nad rozbudową. Zamiast tradycyjnych klas z ławkami w rzędach, powstała przestrzeń, która rośnie razem z dziećmi i dostosowuje się do ich potrzeb. Brzmi jak utopia? A jednak.
Trzecie piętro szkoły to zupełnie nowy świat. Cofnięte względem istniejącej bryły, wygląda jakby ktoś delikatnie położył drewniane pudełko na betonowym budynku. To nie przypadek – lekka konstrukcja z drewna była jedynym sensownym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę nośność oryginalnej struktury. Jednak architekci poszli o krok dalej. Zamiast ukrywać drewnianą konstrukcję, wyeksponowali ją we wnętrzach. Efekt? Ciepłe, naturalne przestrzenie, w których koncentracja przychodzi sama.
Zaskakujący układ sal
Najbardziej zaskakuje układ sal. Zapomnijcie o korytarzu z identycznymi klasami po obu stronach. Tu pomieszczenia łączą się parami, uczniowie mogą swobodnie przemieszczać się między nimi w trakcie zajęć. Każda sala ma własną kuchenkę (tak, dzieci same przygotowują posiłki!), szafki osobiste i – uwaga – strefę relaksu. Reszta przestrzeni pozostaje otwarta, gotowa na każdą edukacyjną przygodę.
Nowa sala gimnastyczna to kolejny przykład nieszablonowego myślenia. Zamiast zamkniętego boksu, architekci zaprojektowali przestrzeń, która otwiera się na ogród niczym rozpostarte ramiona. Dzieci mogą płynnie przechodzić z ćwiczeń w sali do zabaw na zewnętrznym placu. Metalowa fasada przypomina tradycyjne drewniane gonty – subtelne nawiązanie do czeskiej architektury w nowoczesnym wydaniu.
Pracownia plastyczna i laboratorium naukowe również wykraczają poza standardy. Połączone z dwoma przestronnymi tarasami, pozwalają na eksperymenty i twórczą pracę na świeżym powietrzu. W końcu czemu mieszać farby tylko w czterech ścianach, skoro można to robić pod praskim niebem?
Drewno, szkło i metal
Drewno, szkło i metal – ta triada materiałów przewija się przez całą rozbudowę. Drewniane meble wbudowane, przeszklone ściany wpuszczające światło, metalowe żaluzje chroniące przed słońcem. Wszystko przemyślane, ale bez przesady. Akustyka? Idealna do skupienia. Światło? Naturalne, ile się da. Przestrzeń? Elastyczna jak plastelina.
Nauczyciele też nie zostali zapomniani – zyskali własny pokój socjalny i salę multimedialną. Bo przecież zadowoleni pedagodzy to podstawa dobrej edukacji.
Praski projekt udowadnia, że szkoła wcale nie musi wyglądać jak fabryka wiedzy. Może być miejscem, gdzie architektura wspiera naturalną ciekawość dzieci, a nauka staje się odkrywaniem świata na własnych zasadach. I chyba właśnie o to chodziło Marii Montessori.
Zobacz również:
- Nie widać go z drogi! Ten dom wtapia się w zbocze niczym kameleon
- Minimalizm z pazurem. Wnętrze, w którym kiedyś mieszkali rzeźnicy