Wchodzisz i czujesz, że tu oddycha się inaczej. Jakby miasto zostało za drzwiami, a w środku zaczynał się inny rytm. Spokojniejszy, lżejszy. Bardziej o życiu niż o sprawach. To tylko 50 metrów, a masz wrażenie, że mieści się tu wszystko, czego naprawdę potrzeba.
Oaza w Gdyni. Historia 50 metrów wolności
Mieszkanie znajduje się w Gdyni, 10 minut spacerem od morza. Właścicielka pochodzi z południa Polski i na co dzień żyje intensywnie. Chciała tu stworzyć miejsce, w którym uda jej się zwolnić. Przestrzeń do bycia. Ale nie idealną i nie taką z Pinteresta. Bardziej po swojemu.
„Oaza. Przestrzeń. Wolność” – te trzy słowa stały się punktem wyjścia dla Agnieszki Błochowiak z pracowni MOA Design, która odpowiada za realizację i nadzór nad projektem. To były drogowskazy, które prowadziły ją przez każdy etap prac.
Wolność przewijała się nie tylko w potrzebach właścicielki, ale też w modelu pracy nad projektem.
„Tym razem nie było ankiety na 200 pytań” – mówi projektantka. „Spotkałyśmy się, porozmawiałyśmy, a materiały wybrałyśmy w jeden dzień. Dalej pracowałyśmy zdalnie, ale z pełnym zaufaniem. Od razu znalazłyśmy wspólny język” – dodaje.
Jasne i neutralne wnętrze
Wnętrze miało być jasne i neutralne. Dla niektórych to może oznaczać nudę, ale dla Agnieszki Błochowiak wręcz przeciwnie. Potraktowała tę prostotę jako wyzwanie. Bo jak stworzyć neutralną paletę, która nie jest płaska, lecz pełna życia i charakteru?
Kluczowe okazały się włoskie, wielkoformatowe płytki z kolekcji Kronos. „Od razu wiedziałam, że one będą tonem całego wnętrza. Pojawiły się w łazience, w kuchni jako masywny, niestandardowy blat, a nawet w salonie jako subtelny podest. I zrobiłyśmy z nich… umywalkę w łazience. Tak, z tych samych płytek! To był moment, kiedy poczułam, że wnętrze naprawdę zaczyna żyć” – mówi projektantka.
Neutralną bazę ożywiają faktury i ciepło naturalnych materiałów. Drewniana bielona jodełka węgierska od polskiej firmy Mat-tar, gliniany tynk na ścianach salonu, włoska tapeta o strukturze tkaniny w sypialni czy miękki welur na zagłówku łóżka. W detalach pojawia się miękkość, spokój i świadoma prostota.
Nie zabrakło też przemyślanej funkcjonalności: ukrytej zabudowy w holu oraz sprytnego wykorzystania każdego centymetra łazienki. Wnętrze ma być przede wszystkim użyteczne dla inwestora, a nie tylko wyglądać.
Stylowa lampa i sztuka jako dopełnienie
Zwieńczeniem projektu stała się lampa od &Tradition, klasyk z 1958 roku. „Kiedy Inwestorka ją zaproponowała, uśmiechnęłam się. Mam taką samą u siebie. To był znak, że nie trafiłyśmy na siebie przypadkiem i nadajemy na tych samych falach” – podkreśla projektantka.
Całość dopełnia sztuka Agnieszki Osińskiej: delikatna, poetycka, ale z nutą romantycznego chaosu, a nawet abstrakcji. „Jej obrazy wnoszą ruch i lekkość. Nie są jedynie dekoracją. Chciałam, żeby przywołały konkretne emocje, które zdefiniują tę przestrzeń” – mówi Błochowiak.
„Miałam nadzór autorski nad każdym detalem, co sprawia, że czuję z tym projektem szczególną więź. To wnętrze powstawało w atmosferze zaufania i wzajemnego zrozumienia i myślę, że to się czuje, kiedy się tu wchodzi” – podsumowuje projektantka.
Dziś właścicielka spędza w Gdyni coraz więcej czasu. A to, zdaniem Agnieszki Błochowiak, najlepszy dowód na to, że projekt spełnił swoje zadanie. Powstało miejsce, do którego chce się wracać.
Zobacz również:
- 40-metrowe mieszkanie w warszawskim wieżowcu inspirowane Almodóvarem
- Trzy kawalerki w Szczecinie. Małe metraże, wielki efekt
